|
Wielka wyprawa przez góry.
Krótka relacja z wyprawy zorganizowanej przez Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu i Klub Zdobywców Korony Gór Polski przy redakcji "poznaj swój kraj" (ukazała się w "Gościńcu" nr 4/2002)
Od wschodu do zachodu czyli wielka wyprawa przez góry.
Rok temu w Klubie Zdobywców Korony Gór Polski przy redakcji miesięcznika "Poznaj swój kraj", którego jestem członkiem, powstał pomysł organizacji wielkiej wyprawy górskiej "od wschodu do zachodu" szlakami granicznymi. Wiadomo było, że od Ukrainy do Niemiec jest daleko i trzeba będzie poświęcić na wędrówkę całe wakacje. Kilka osób zastanawiało się nad podjęciem tego wyzwania w roku 2002 - Roku Gór. Plany urlopowe, pertraktacje z rodzinami, przeglądy zasobów finansowych trwały dość długo. Po rozłożeniu trasy na dzienne etapy wędrówki i dni odpoczynku, okazało się, że potrzebne są całe dwa miesiące. Nikt z potencjalnych uczestników nie wędrował nigdy tak długo. Czy wytrzymamy fizycznie, psychicznie i finansowo? Trzeba przecież gdzieś spać, coś jeść, przekazywać telefonicznie wieści do rodzin, czasem skorzystać z komunikacji autobusowej. Wątpliwości było wiele. Nie wiedzieliśmy czy stawy wytrzymają tak duży wysiłek, czy nasza psychika podoła całodobowym, dwumiesięcznym kontaktom z osobami, które mało znamy. Wiedzieliśmy tylko jedno, ze chcemy na pewno dokonać tego przejścia.
Po rozważeniu wszystkich za i przeciw, oraz wielogodzinnym przeglądaniu map i sprawdzaniu tras, w szranki z górami stanęły trzy osoby. Geograf z Poznania, były górnik z Jawora i ja - przodownik turystyki górskiej PTTK z Warszawy. Od Babieje Góry kolegę z Jawora (konieczność powrotu do domu z przyczyn rodzinnych) zmienił student turystyki z Gorlic,a od Krynicy towarzyszyli nam na tygodniowych odcinkach studenci turystyki i rekreacji z Poznania.
Wędrówkę rozpoczęliśmy 1.lipca 2002 roku w najdalej na wschód wysuniętym miejscu naszych gór - na przeł. Użockiej w Bieszczadach. Mając specjalne zezwolenie dyrektora Bieszczadzkiego Parku Narodowego na przejście trasy, która nie jest ogólnodostępną trasa turystyczna, od Sianek do przeł. Bukowskiej, zagłębiliśmy się w leśne ostępy bukowego lasu, w łąki pełne kwiatów, którymi przebiegały tylko ścieżki wydeptane przez zwierzęta. Był to najdłuższy, trwający 11,5 godziny i chyba najpiękniejszy odcinek drogi. Głębokie jary z szumiącymi potokami, piękne okazy kwiatów np. lilie złotogłów, storczyki, czosnek niedźwiedzi, zarośla malin pełne słodkich owoców, nie pomagały w szybkim pokonywaniu trasy. Kolorowe płatki kwiatów zmuszały fotografików do intensywnej pracy twórczej, dojrzałe owoce zatrzymywały łasuchów, a zacienione strumyki zachęcały do odpoczynku i kontemplacji. Nic dziwnego, ze tereny te zostały uznane za Rezerwat Biosfery UNESCO. Następne etapy już nigdy nie dawały tyle radości i satysfakcji, co ten pierwszy dzień, kiedy zachłystywaliśmy się idealnie czystym powietrzem, dzikością tych terenów i zupełną pustką. Po trudach życia w zatłoczonych miastach, to wszystko było po prostu rajem. W następnych dniach ten raj stawał się czasem piekłem. Urywający się szlak, który zmusił nas do męczącej wędrówki na azymut z busolą w ręku, przez niekoszone nigdy łąki, gdzie trawy sięgały mi do brody, dwugodzinna burza, której ulewa nie tylko przemoczyła nas doszczętnie, ale spowodowała, iż z małego strumyczka zrobiła się rzeka nie do przebycia i całodzienną wędrówkę kończyliśmy przedzieraniem się przez gęste krzaki tarniny, co nie należało do przyjemności.
Wszystkie nieprzewidziane przeszkody, ostre podejścia, mgła lub zacinający wiatr równoważyły piękne, dalekie widoki oglądane ze szczytów, urokliwe zakątki pełne ciekawej roślinności, szelest liści na wietrze lub śpiew ptaków słyszany wysoko pod tatrzańską granią, huk wodospadów i cichy szmer strumyków. Wszystko to chłonęliśmy wszelkimi zmysłami, by na długo pozostało w pamięci.
Podczas każdej turystycznej wędrówki, tak i tym razem, wielką rolę odgrywały kontakty z ludźmi spotykanymi na szlaku. Zarówno rozmowy z mieszkańcami terenów, po których chodziliśmy, jak i wieczorne opowieści górskich łazików snute w schroniskowej jadalni przy szklance piwa, dawały wiele zadowolenia i satysfakcji. Uczyły mądrości i przysparzały wiedzy o regionie. Wypalacze drewna w bieszczadzkich dolinach, zbieracze jagód na połoninach lub beskidzkich halach, leśnicy, ratownicy górscy czy śląskie koronkarki to ludzie przyjaźni turystom, chętnie opowiadający o swojej pracy, o trudach górskiego życia i radościach, jakie czerpią z obcowania z przyroda. Nam również to się udzielało.
W czasie 58 dni wyprawy pokonaliśmy pieszo ponad 900 km, w tym tylko 260 km po nizinach, zdobywając 90 szczytów punktowanych w regulaminie GOT i drugie tyle pośrednich. Uzyskaliśmy ponad 1110 pkt GOT oraz 440 pkt OTP w tym 180 pkt za zwiedzanie zabytkowych miejscowości. Zdobyliśmy 13 szczytów należących do korony gór Polski z najwyższymi Rysami włącznie. Pokonaliśmy 22 km przewyższeń, czyli prawie trzy razy weszliśmy na Mont Everest.
Przewędrowaliśmy: Bieszczady, Beskid Niski, Beskid Sądecki, Pieniny, Spisz, Tatry, Beskid Żywiecki, Beskid Śląski, Góry Opawskie, Góry Złote, Masyw Śnieżnika, Góry Bystrzyckie, Góry Stołowe, Góry Sowie, Góry Wałbrzyskie, Góry Kamienne, Karkonosze, Góry Izerskie. Trasę zakończyliśmy nad Nysą Łużycką.
Na trasie naszej wędrówki zwiedziliśmy 7 Parków Narodowych: Bieszczadzki, Magurski, Pieniński, Tatrzański, Babiogórski, Gór Stołowych i Karkonoski oraz 7 Parków Krajobrazowych: Ciśniańsko-Wetliński, Jaśliski, Popradzki, Żywiecki, Śnieżnicki, Gór Sowich i Sudetów Wałbrzyskich. Osobliwości przyrodnicze podziwialiśmy w 10 rezerwatach przyrody: Źródła Sanu, Kamień nad Jaśliskami, Źródliska Jasiołki, Pod Rysianką, Pilsko, Barania Góra, Jaskinia Niedźwiadzia, Śnieżnik Kłodzki, Torfowisko pod Zieleńcem, Szczeliniec Wlk. Zapoznaliśmy się z pięknem zabytków w około 100 miejscowościach. Najcenniejsze z nich to Krynica, Szczawnica, Niedzica, Chochołów, Istebna, Cieszyn, Głogówek, Otmuchów, Nysa, Paczków, Duszniki, Wambierzyce, Krzeszów, Karpacz Górny, Świeradów. Wspinaliśmy się ponad górskie szczyty wdrapując się z mozołem na wieże widokowe i schodziliśmy pod ziemie zwiedzając jaskinie i zabytkowe kopalnie.
Przeżyliśmy wspaniałą przygodę, nauczyliśmy się, co to trud i zmęczanie, radość i zniechęcenie. Dowiedzieliśmy się jak wiele może wytrzymać ludzki organizm i jak daleko jest do kresu wytrzymałości psychicznej. Dotarliśmy do celu w całkiem niezłej kondycji, zadowoleni z siebie i wdzięczni wszystkim tym, dzięki którym udało nam się tego dokonać.
W sercach naszych pozostała radość, w oczach piękno polskich krajobrazów i zabytków, a w fotograficznych archiwach setki zdjęć ludzi, gór, kwiatów, starych budowli. Długo będziemy mieli co wspominać i dzielić się wrażeniami z innymi.
GÓROM CZEŚĆ.
Ewa Polańska
Przod. GOT 6644
| |